W pewnej chwili w nastoletnim móżdżku, przechodzącego okres buntu
pojawia się myśl, że gdy przekroczysz osiemnasty rok życia nagle
wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki się zmieni. Cera
będzie gładsza, piersi pełniejsze, włosy gęstsze, głos bardziej głęboki i
seksowniejszy (w przypadku płci męskiej), portfel zacznie wypełniać się
sam kasą, płeć przeciwna będzie walić drzwiami i oknami, prawo jazdy
zdasz za pierwszym, zostaniesz panem i władcą świata, kupisz ferrari w
jakże okazyjnej cenie (Niemiec płakał jak sprzedawał), bak będzie sam
się napełniał a przede wszystkim RODZICE PRZESTANĄ CIĘ KONTROLOWAĆ. Nic
bardziej mylnego! Oni dopiero wtedy się rozkręcają.
Wraz z
przekroczeniem tego magicznego wieku Twoja rodzina dostaje szwungu.
Każdy ma plan jak ustawić Ci życie. Poczciwy wujek powie Ci, że musisz
jak najszybciej zdać prawo jazdy i wyrywać wszystko co się rusza, bo
młody jesteś, korzystać musisz. Ciotunia za to zwróci Ci uwagę jak ważna
jest dla Ciebie edukacja, jak bardzo musisz się przykładać do matury,
by szkoła wyższa była tylko dziecięcą rozrywką. Kuzynka doradzi, że
musisz zacząć imprezować na potęgę, pokazując nieco kompromitujące
zdjęcia swojej gromady stadnej (potocznej zwanej ekipą lub ziomeczkami).
Na zgromadzeniach rodzinnych standardem będą pytania "a co po
maturze?", "zapisałeś się już na egzamin praktyczny?", "to jak? masz
jakąś drugą połowę?", "jakie studia
wybrałeś?", "rozważałeś już plan 'b'?", "może jakaś praca w trakcie
studiów?" i tak dalej. Poczujesz się jak na przesłuchaniu i niestety
większość rodziny okaże się tym złym gliną.
Udało się, maturę
zdałeś. Pieniądze babci na tacę nie poszły na marne, poruszenie
wszystkich świętych przez matkę w modlitwach przyniosły rezultaty,
słuchanie ględzenia o tym, że Gustaw umarł, narodził się Konrad dobiegły
końca. Teraz świat stoi przed Tobą otworem! Masz 4 miesiące wakacji. No
i właśnie wtedy rodzice uświadamiają Cię, który to otwór. Masz 4
miesiące wolnego, twoje jakże 'bogate' doświadczenie zawodowe z
pewnością zadowoli przyszłego pracodawce, który z przyjemnością da Ci
uczciwą pracę, za uczciwą gotówkę z jakże przystępną i przejrzystą
umową. A no właśnie niekoniecznie.
Wkrótce dowiadujesz się, że
presja i naciski rodziców to nie jedyny warunek, który pozwoli Ci
uzyskać pracę. Nie jest o nią tak łatwo. Pójdziesz na kilka rozmów
kwalifikacyjnych i roześlesz dziesiątki CV zanim w końcu Ci się trafi
cudowna okazja.
Pracujesz. Rodzice puchną z dumy, ty raczej
niekoniecznie oglądając zdjęcia znajomych wylegujących się na
piaszczystej plaży. Dochodzi do Ciebie twoje położenie. Zaczynasz jak
prawdziwy dorosły czekać do pierwszego, a wtedy będziesz jak ten Młody
Bóg... aż do przyszłego tygodnia gdy przewalisz całą gotówkę.
Przecierpiałeś, dotrwałeś do roku akademickiego. Zaczynasz studia.
Nagle doznajesz powtórki z rozrywki. "Jesteś pewien tego kierunku?",
"Wiesz czym się różni balkon od Ciebie? Balkon potrafi utrzymać
rodzinę", "A co potem?", "Co z pracą?". Ignorując wszelkie docinki
względem wybranego przez Ciebie kierunku zaczynasz znów rozglądać się za
pracą i nagle przychodzi rozczarowanie. Co prawda, twoje CV jest już
bogatsze jednak Twoja dyspozycyjność w stylu "Trzy godziny w
poniedziałek, dwie we wtorek, cztery w środę, dwie w czwartek, w piątek
to lepiej nie, w sobotę tym bardziej, a niedziele dopiero o godzinie
'jak wstanę'" nie są w stanie zadowolić Twoich przyszłych pracodawców. A
presja wywierana przez rodzinę trwa. Uczepiasz się kurczowo, jak majtek
pokładu w czasie sztormu, swoich ostatnich oszczędności i wysyłasz do
coraz mniej interesujących i coraz bardziej podejrzanych ofert swoje CV i
czekasz na odzew widząc jak coraz bardziej umyka Ci płaszczyzna pod
stopami. Rodzice już przyzwyczajeni do Twojej niezależności finansowej
nie są skorzy do jakiejkolwiek zapomogi, jesteś przecież dorosły.
Chwytasz się pierwszej lepszej oferty z ucałowaniem rąk, stóp i odbytu,
wdzięczny za łaskawość tego świata. No i zaczynasz powolny występ
łyżwiarstwa figurowego z akrobacjami podniebnymi łącząc studia, pracę oraz życie towarzyskie. W tym cudownym trójkącie bermudzkim musisz wybrać tylko dwie opcje, inaczej przepadniesz...
Głęboka refleksja naszła mnie po tym wpisie..
OdpowiedzUsuńBardO głęboko napisane
Pozdrawiam
Pyrtunia.blogspot.com
Bardzo ciekawie napisane, ciekawie i z poczuciem humoru, jednakże to śmiech przez łzy. Wszystko tu takie prawdziwe, że nie wiadomo czy płakać czy się śmiać.
OdpowiedzUsuńwww.kwietniowaaa.blogspot.com